Obóz Wędrowny wg. Zochana

W tym roku po raz pierwszy od wielu lat 77MDH wybrała się na obóz wędrowny. Mimo dość negatywnego nastawienia kilku osób i braku chętnych z zastępu I Lisy, udało nam się zebrać dziewiętnastoosobowy oddział, który wyruszył na podbój Bieszczad i Beskidu Niskiego. Nasza podróż rozpoczęła się pod szkołą Nr 4 o godzinie 21:00, 12 sierpnia. Do miejsca startu pieszej wędrówki, miejscowości zwanej Cisną, dojechaliśmy naszymi stalowymi rumakami około 7:00.

 

 

DZIEŃ PIERWSZY:

Obóz Wędrowny 77MDH - opuszczona osada Kołonice
Obóz Wędrowny 77MDH - opuszczona osada Kołonice

Po krótkiej odprawie ruszyliśmy w kierunku pobliskiego sklepu i… padliśmy bezsilni na glebę. Okazało się bowiem, że mimo wielkich chęci, nie byliśmy wystarczająco gotowi na taką wyprawę. Jednakże po chwili przerwy i krótkich zakupach ruszyliśmy w stronę naszej pierwszej przeszkody – Honu(820 m n.p.m.). Okazał się wielkim wyzwaniem dla większości z nas i na jego szczycie widok zalanych potem twarzy oraz donośny dźwięk uderzeń serc nie był zaskoczeniem. Niestety przed nami były jeszcze większe górki – Osina(963 m n.p.m.), Berest(942 m n.p.m.), Sasów(1010 m n.p.m.) i Wołosań(1071 m n.p.m.). Pod tego ostatniego podchodziliśmy jakieś pięć razy, bowiem ze zmęczenia nie byliśmy w stanie określić gdzie dokładnie jesteśmy i każda następna góra stawała się Wołosaniem :-) Po kilku godzinach marszu dotarliśmy na powyższy szczyt, zrobiliśmy krótką przerwę i ruszyliśmy dalej, na szczęście w dół. W okolicach Kołonic napotkaliśmy deszcz, który zmusił nas do przerwania podróży i rozbicia obozu.

 

DZIEŃ DRUGI:

Obóz Wędrowny 77MDH - Baza Studencka Rabe
Obóz Wędrowny 77MDH - Baza Studencka Rabe

Następnego dnia zwinęliśmy obóz i ruszyliśmy dalej. Tym razem w kierunku bazy studenckiej „Rabe”. Droga do niej, po trudnach dnia poprzedniego, okazała się dość łatwa. Zwłaszcza, że większą część trasy pokonaliśmy drogą żwirową, w dodatku bez podejść i karkołomnych zejść. Mniej więcej w połowie trasy, Chmura zarządził kąpiel w małym strumyku, spływającym dnem żlebu. Odświeżeni ruszyliliśmy do „Rabe” z uśmiechem i śpiewem na ustach. Rabe to kolejna osada opuszczona w 1945 roku, w której aktualnie prócz studentów, piechurów i włóczęgów nikt właściwie nie bywa. Na miejscu okazało się, że trwa tam całodobowy melanż (ach Ci studenci), ale nie zważając na to zaczęliśmy rozkładać namioty. Udało nam się nawet uniknąć zapłacy za pobyt, gdyż pomogliśmy w rozbiciu sporego namiotu.

 

DZIEŃ TRZECI:

Obóz Wędrowny 77MDH - Śniadanie nad Osławą w Duszatynie
Obóz Wędrowny 77MDH - Śniadanie nad Osławą w Duszatynie

Teraz celem naszego marszu stało się pole namiotowe w Duszatynie. Na drodze stała nam góra Chryszczata, pod którą podejście okazało się ciężkie(zwłaszcza pierwszy jego odcinek, ostre podejście jakieś 200-300 metrów). Mimo to sprawnie sobie z nim poradziliśmy. Podczas odpoczynku, podzieliliśmy się czekoladą, której zapach okazał się tak przyjemny, że kilka osób dopiero o usłyszeniu komendy „Kulbaczyć!” rozpoczęło jej konsumpcję. Po przejściu przez górę i dotarciu do Jeziorek Duszatyńskich, rozłożyliśmy karimaty i chwilkę poleżakowaliśmy. Po tej miłej przerwie, ruszyliśmy i już bezproblemowo dotarliśmy do Duszatynia, gdzie do naszej wędrówki przyłączyli się Małysz i Plejboj. W pobliżu pola namiotowego płynie niemała rzeka zwana Osławą, więc korzystając z okazji wzięliśmy porządną kąpiel.

 

DZIEŃ CZWARTY:

Obóz Wędrowny 77MDH - Syta wizyta w pierogarni.
Obóz Wędrowny 77MDH - Syta wizyta w pierogarni.

Rano obudził nas deszcz, który wywołał niewielką powódź w kilku namiotach z powodu ich złego rozstawienia. Na szczęście pogoda szybko się uspokoiła. Pozwoliliśmy sobie na dzień przerwy w podróży. Poprawiliśmy namioty, następnie bez plecaków i jedynie z zamiarem wydania paru groszy, ruszyliśmy do miejscowości Komańcza. Poranny deszcz spowodował, że szlak którym podążaliśmy zamienił się w błotne piekło, przez które ciężko było się przedrzeć. Oczywiście udało nam się to i rozpoczęliśmy wielkie zakupy, trwające całe dwie godziny. Po wydaniu fortuny udaliśmy się w stronę obozu. Po drodze zatrzymaliśmy się w pierogarni, w której ledwo poradziliśmy sobie z ilością pierogów jaką nam podano. Po obiedzie pograliśmy trochę w piłkę i wróciliśmy do naszych namiotów. Dzień zakończyliśmy ogniskiem na kamienistej plaży przy Osławie. Było to chyba pierwsze ognisko, którego 77MDH się bała, bowiem rozżarzone kamienie wybuchały, a odłamki niespodziewanie rzucały się w naszą stronę. Jednakże wystarczyło kilka piosenek, by je uspokoić.

 

DZIEŃ PIĄTY:

Obóz Wędrowny 77MDH - Kanon stara się ustalić gdzie my do cholery jesteśmy...
Obóz Wędrowny 77MDH - Kanon stara się ustalić gdzie my do cholery jesteśmy...

W tym dniu każdy z zastępów miał szansę, by się wykazać, bowiem ruszaliśmy osobono w stronę schroniska „Na krańcu świata” w Łupkowie. Mieliśmy do przejścia jakieś 20km drogami polnymi i asfaltem. Istniały oczywiście inne, nieco bardziej malownicze szlaki, jednakże widok czekającej na nas nagrody przyćmił nasze umysły i wędrówka zamieniła się w wyścig szczurów. Jedynie zastęp Mamutów wybrał drogę krajobrazową, która wyssała z nich resztki sił i nauczyła, aby nie korzystać ze skrótów. Na jednym ze skrótów zaatakowała ich nieprzebyta dżungla i inne atrakcje. Jak hardkorowym terenem poszli, niech świadczy fakt, że przejście 400m dżungli zajęło im 1,5h Po zakończeniu wyścigu, którego tabela wyników wygląda następująco: Zastęp IV, Zastęp III, Zastęp V, Zastęp LXXVII, udaliśmy się na obiad do Nowego Łupkowa. Potem wróciliśmy, rozbiliśmy namioty, ognicho i w kimono.

 

DZIEŃ SZÓSTY:

Obóz Wędrowny 77MDH - Odpoczynek na Przełęczy Radoszyckiej
Obóz Wędrowny 77MDH - Odpoczynek na Przełęczy Radoszyckiej

Wstaliśmy, zebraliśmy sprzęt, powitaliśmy niedawno przybyłego Pączka i ruszyliśmy do pola namiotowego w Jasieli. Mimo, iż droga była dość prosta, a trudnych podejść nie było zbyt wiele, słońce okazało się mordercze, a podmokłe, leśne tereny, zmęczyły nas bardziej niż wszystkie poprzednie dni razem wzięte. Przyznać trzeba że warunki do marszu były fatalne…rozmiękła glina było zdradziecko śliska, oklejała buty i utrudniała stawianie kroków z ciężkim plecakiem. Zwłaszcza, że w pewnym momencie zgubiliśmy szlak (Panowie Leśnicy wycięli) i musieliśmy przebijać się przez chaszcze. Po wejściu na tzw. Średni Garb padliśmy bezsilnie. Niewielki zwiad wspomagany GPS’em, w którego skład wchodził Hagi, Stegien, Żółwik, Popek i Zochan udał się na poszukiwanie wody. Po odnalezieniu niewielkiego strumyka zapadła decyzja, że swój obóz rozbijemy właśnie tutaj. Rozbiliśmy namioty, przygotowaliśmy pyszną grochówkę, usmażyliśmy kiłbachę i zakończyliśmy ten ciężki dzień. Całkiem przypadkowo trafił się nam jeden z najbardziej malowniczych noclegów na całej trasie obozu.

 

DZIEŃ SIÓDMY:

Obóz Wędrowny 77MDH - Operacja lodzik pełnomleczny
Obóz Wędrowny 77MDH - Operacja lodzik pełnomleczny

Wraz z nastaniem dnia postanowiliśmy trochę zmienić nasze plany. Zadecydowaliśmy, że zrezygnujemy z dokończenia etapu Łupków – Jasiel (dzień szósty), w zamian zaś pomaszerujemy do Chałupy Elektryków na Polanach Surowicznych. Prosty szlak pozwolił na spokojny spacerek, a po drodze na zakupy (w miarę możliwości zaopatrzeniowych sklepu) w miejscowości Moszczaniec. Tam też uraczyliśmy się lodami z ciężarówki Family-Frost, której widok wielu z nas przypomniał dzieciństwo, bowiem od dawna nie kursuje ona w Żyrardowie. Po przerwie ruszyliśmy dalej, a po dotarciu co chałupy udaliśmy się na kąpiel. Niewielu z nas spodziewało się miejsca, gdzie woda sięga niemal do szyi w rzece, w której większość wody sięga kostek. Dzień zakończyliśmy drugim już ogniskiem na kamienistej plaży. Tym razem jednak ogień okazał się łaskawy i wirujących odłamków nie uświadczyliśmy. Ilość wolnych miejsc noclegowych w Chałupie sprawił, że nasze namioty pozostały nadal zwinięte, a my mogliśmy się wyciągnąć na wygodnych pryczach.

 

DZIEŃ ÓSMY:

Obóz Wędrowny 77MDH - Strażak przed Chałupą Elektryków
Obóz Wędrowny 77MDH - Strażak przed Chałupą Elektryków

Dzień zwiadu. Zastępy III, IV i V dostały różne zadania dotyczące miejscowości Jaśliska. Okazała się ona urokliwym miejscem, a zwłaszcza jej mieszkańcy. Przewodnik, dla którego zapłatą były dwa złote na browara, nie lubiący młodzieży Wikariusz, nic nie wiedząca zakonnica, czy znienawidzony przez innych mieszkańców pan Lawrence, na pewno pozostaną długo w naszej pamięci. Podobnie jak pyszna pizza w barze u Stacha. Wyniki naszego zwiadu zaprezentowaliśmy na ognisku, które odbyło się w starej dzwonnicy, niedaleko cmentarza. Podczas przygotowywania ogniska posypały się oczywiście przeróżne historie o duchach, których, niestety, Żmijas nie mógł wytrzymać :D W tym klimatycznym miejscu zakończyliśmy ostatni dzień wędrówki.

 

DZIEŃ DZIEWIĄTY:

Obóz Wędrowny 77MDH - Praca w zamian za nocleg...
Obóz Wędrowny 77MDH - Praca w zamian za nocleg...

Spakowaliśmy się, pomogliśmy trochę w chacie(narąbaliśmy drewno, pozmywaliśmy gary), porobiliśmy ostatnie już zdjęcia i ruszyliśmy do samochodów. W połowie trasy zatrzymaliśmy się w karczmie „Jorgula”, gdzie po raz kolejny uraczyliśmy się pierogami, lecz tym razem zjedliśmy wszystkie bezproblemowo. Po obiedzie, udaliśmy się w dalszą drogę. W Żyrardowie byliśmy koło godziny 19:00.

 

Podsumowanie:

Tegoroczny obóz okazał się dla nas miłą odmianą i ciekawą przygodą. Mam nadzieję, że wielu z nas będzie go długo rozpamiętywać. Zwłaszcza, że przezwyciężaliśmy trudności ku chwale i z imieniem Wodza na ustach…

 

3 thoughts on “Obóz Wędrowny wg. Zochana

  1. Dzięki Zochan za napisanie relacji! Zgodnie z obietnicą za obozowe kamerowanie i powyższą relację… zaliczam Ci sprawność **Reporter.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *